Pół świata na miejskim rowerze

Właściciel warsztatu w San Jose stwierdził, że w Kostaryce  t a k i c h  rowerów się nie naprawia, tylko wyrzuca na śmietnik. Wuefista na uczelni śmiał się, czy ma hamulec wsteczny i nie pozwolił na  t a k i m  rowerze brać udziału w wyjazdach w podkrakowskie dolinki. 
 

Rower w gościnie w drewnianej remizie strażackiej
N., gdy zobaczył mnie dojeżdżającego do Boruszyna niedługo przed podróżą, zapytał gdzie jest mój rower wyprawowy. Americo z Maracaibo radził, by nie jechać do Caracas, bo okradną. Gdy zobaczył rower, stwierdził, że mogę jechać gdziekolwiek i że nie ma problemu. Dziesiątki, może setki ludzi spotkanych po drodze, pytają z niedowierzaniem, pytają, oczekując oczywistej negacji: przyjechałeś z Meksyku na  t y m  rowerze?

Od października 2013 roku  t e n  rower przejechał przeszło dwadzieścia tysięcy kilometrów. Okazuje się więc, że na  t a k i m  rowerze można jechać nie tylko w podkrakowskie dolinki, ale i objechać pół świata. Pół świata, bo jeśli obwód kuli ziemskiej ma czterdzieści tysięcy kilometrów, to przejechałem już połowę (zob. mapy).

T e n  rower (klik) to używany model półkolażówkowo-miejski, prawdopodobnie z 1989 roku. Stalowa rama, koła 28, osprzęt z półki średniej niskiej, tj. zazwyczaj najtańsze shimano, albo po prostu to, co było w sklepie po drodze.

Facet z warsztatu w San Jose pewnie dalej zajmuje się głównie imponowaniem nastoletnim klientom znajomością wszystkich modeli i marek turbotytanowych widelców i kosmicznych siodełek. Ostatecznie sam przyznał mi, że nie był nigdy na wyjeździe dłuższym niż trzysta kilometrów. Mój wuefista z ujotu na swoim bicyklu z amortyzatorami wszystkiego po raz tysięczny robi tę samą trasą Kraków dookoła, prężąc muskuły w granatowym dresie (zauważyliście, że wuefiści  z a w s z e  noszą właśnie granatowe dresy?) przed dziewiętnastoletnimi studentkami. Tymczasem  t e n  rower przejeżdża andyjskie przełęcze, wilgotne dżungle, suche równiny, karaibskie plaże i całe zatrzęsienie przejść granicznych.

Dlatego jeśli ktoś Wam wmawia, że nie możecie wybrać się w rowerową podróż bo wasz sprzęt jest do niczego i potrzebujecie raczej superduper bicykla za osiem tysięcy złotych, to po prostu powiedzcie mu, żeby spadał na drzewo.

Komentarze

  1. Rower prezentuje się naprawdę wspaniale!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rower jest świetny i nie rozumiem, dlaczego ludzie go tak krytykują. Zwłaszcza że przejechał tyle kilometrów. Przed nim co najmniej drugie tyle! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wygląda sytuacja z dostępnością dla osprzętu 28-calowego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ,

    Mogę zapytać w jaki sposób przetransportowałeś rower do Ameryki Południowej ?


    Pozdrawiam,

    Robert

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarzopisarze proszeni są o się podpisanie!

Popularne posty